Od 24 lutego w wolniejszych od pracy na rzecz uchodźców chwilach gadam z różnymi działaczami pozarządowymi, zdarza się, że z politykami, urzędnikami, bywają tacy z Komisji Europejskiej i z ONZ, no i dziennikarzam. Zewsząd słyszę gratulacje za „świetną robotę” (no, nie zewsząd, bo mnie wraz zespołem wypchnięto z organizacji, w ramach której tę robotę przez 5 miesięcy wykonywaliśmy, wbrew opiniom nie tylko zespołu, ale tych, którzy na żywo jego pracę śledzili, w przeciwieństwie do organizacji). Przy czym, jeśli w ogóle mnie jest czego gratulować, to szczęścia, że spotykam ludzi, którzy potrafią w lot chwycić, o co chodzi w pomocy uchodźcom i jak ona powinna wyglądać, a jak na pewno nie. Nie tyle jestem wart coś jako organizator, ile jako farciarz, który zachęca i daje możliwość ludziom, którzy potrafią się samoorganizować w dobrej sprawie.
Kiedy tylko jęknąłem na prywatnym koncie, że nie bardzo fajnie, że z wielkiej a słynnej zbiórki nic nie pójdzie na całkowicie zaniedbaną a fundamentalną kwestię relokacji uchodźców, czy jest ona wewnętrzna czy zagraniczna, ochrzan dostałem, że „zrażam” sobie ludzi i „czynniki” pieniężnodajne.
Uprzejmie się więc tłumaczę – O stanie rzeczy, tragicznym, alarmuję od dawna. Pomoc dla uchodźców znika w tempie zastraszającym, a ich nie ubywa, nie znikają, a zacznie ich przybywać jesienią. Polska stała się kłodą na drodze do coraz bardziej głuchej na wezwania o pomoc i relokację Europy Zachodniej, która ma za usprawiedliwienie swojej nieczułości brak apeli ze strony rządu, samorządu oraz polskich NGO-sów, które jeszcze w ogóle myślą o niesieniu pomocy w zakresie, cholera, podstawowym, czyli zapewnienia godnego życia, pracy, mieszkania i wyżywienia dla ofiar wojny. Tylko przez Polskę uchodźca nie może przejechać za darmo do Niemiec czy gdziekolwiek indziej (chyba że serio weźmiemy za program pomocy dwa autobusy dziennie z Nadarzyna, do którego najpierw trzeba dojechać).
Nie ma coraz bardziej gdzie mieszkać, gdzie jeść i dokąd wyrwać się z Polski. Nawet norweskie organizacje proszą nas o pieniądze. Nas, którzy pracujemy za darmo, bo nikt już nam nie płaci za wykonywanie obowiązków państwa i samorządów (pociągniemy może miesiąc, jak przyjdzie eskalacja kryzysu, będziemy musieli sobie znaleźć pracę za pieniądze, żeby samemu nie znaleźć się na ulicy, co czeka wielu uchodźców).
To skandal, że państwo polskie pod rządami PiS nie zajmuje się w żaden sposób relokacją uchodźców na Zachód, gdzie przynajmniej nie byliby bezdomni i głodni, to wstyd, że samorząd przez pół roku nic w tym zakresie nie robi, wiedząc, że każda złotówka wydana na relokację to dziesiątki tysięcy oszczędności w zakresie pomocy społecznej, to dziwne, że najbogatsze NGO-sy nie zajmują się tym wcale lub ledwo-ledwo.
To nieporozumienie, że celebryci gotowi są kupować broń, która w skali frontu nic nie zmieni, a w skali dziesiątek tysięcy uchodźców jej wartość byłaby zbawieniem (za milion złotych można wysłać 2000 kobiet i dzieci do bogatej Irlandii, gdzie jest ok. 45 tysięcy uchodźców, czy Norwegii, gdzie jest ich o połowę mniej, a do której zorganizowany transport kosztuje z Warszawy 250 euro za jedną osobę).
To bzdura, kiedy jakiś rządowy specjalista od trolli, mianowany pełnomocnikiem ds. uchodźców, bredzi, że kobiecie z trójką dzieci wystarczy w obcym kraju miesiąc, żeby znaleźć pracę, mieszkanie, opiekę na dziećmi i żyć samodzielnie. System pozarządowy od dziś zaś pozwala wybranym jedynie na otrzymanie darmowego lokum na trzydzieści kilka dni, do wczoraj na półtora miesiąca.
To wstyd, kiedy pracownicy NGO-sów ścigają się w szukaniu takich lokali jak najtaniej, mimo że nikt od nich nie wymaga “korporacyjnego” stosunku i fundatorom takich mieszkań na 30 dni wcale nie zależy, żeby była to nora, w której dorosła osoba z niepełnosprawnościami musiała spać w jednym łóżku ze swoją matką, opędzając się od pluskiew, zamiast w normalnych warunkach, ale nie za 15, lecz za 30 dolarów za dobę.
To hańba, żeby wojewoda zamykał namiot przy Dworcu Centralnym, gdzie codziennie żywiło się od 4 do 5 tysięcy głodnych uchodźców. Dochodzi do tego, że tam, gdzie jest jakakolwiek pomoc, mamy potrafią się pobić o… cukier dla dzieci. Nie o słodycze, jogurty czy markowe ciuchy, leki czy coś takiego, ale o cukier, który można dać dzieciom w zastępstwie cukierków, na które nie ma pieniędzy. Na obiady zresztą nie ma ich tym bardziej.
Mam gdzieś „system”, który po 30 paru dniach wygania staruszki, kobiety i dzieci do hal, gdzie czekają na COVID czy ospę, bez szans na pracę, opiekę czy naukę lub choćby ucieczkę na Zachód.
Polski system imigracyjny to kupa gnoju, przez który coraz trudniej przebrnąć nawet do niemieckiej granicy, gdzie wcale nie jest o niebo lepiej, bo niektóre landy już po prostu nie przyjmują – zatkały się.
Narobiliśmy radośnie przeszkód dla uchodźców w miejscu, które mogłoby być hubem przesiadkowym w podróży do krajów, gdzie byliby bezpieczni. Polska nie pomaga, Polska szkodzi i uchodźcom, i UE. I sobie samej.
Bez solidarności europejskiej to się zawali lada dzień. Myślicie, że przesadzam? Akurat tym razem staram się nie przesadzać, a nawet nie pisać wprost, żeby znowu jakiś celebryta nie miał powodu, żeby się obrazić na na fakt, że dupa jest goła.
PS Tytuł z piosenki Jacka K., proszę sobie znaleźć tekst, jak ktoś wpłaci na zbiórkę i mnie o tym poinformuje, sam mu wyślę link – taki bonus 😉
w Norwegii, gdzie za posiadanie numeru PESEL jeszcze w praktyce „nie karali”).